Dlaczego tak dużo uwagi przywiązujemy do wyglądu? Czym to grozi? Jakie są zdrowe granice korygowania urody? Co ma z tym wszystkim wspólnego nasza seksualność?
Rozmowa z profesorem Michałem Lwem-Starowiczem, psychiatrą, seksuologiem i psychoterapeutą, zajmującym się problemami zdrowia psychicznego i seksualnego.
Jakie potrzeby rządzą naszym zachowaniem? Co motywuje nas na przykład do dbania o wygląd, korygowania go? Czy jest to seksualność?
Seksualność z całą pewnością w istotny sposób determinuje nasze życie – pragnienia, zachowania, dokonywane wybory. Bo wpływ seksualności zdecydowanie wykracza poza potrzebę tworzenia związków i reprodukcyjną. Nasz mózg jest bardzo uwrażliwiony na bodźce seksualne, co znajduje odzwierciedlenie choćby w treściach zamieszczanych i poszukiwanych w mediach. A ponieważ wzrok jest kluczowym zmysłem w odbieraniu otaczającego nas świata, to w postrzeganiu atrakcyjności seksualnej innych osób szczególnie dużo uwagi przywiązujemy do ich wyglądu. Nie powinno nas zatem dziwić, że tak wiele swoich zasobów poświęcamy na kreowanie wizerunku i jesteśmy zainteresowani różnymi sposobami jego poprawy.
Wspomniał pan o zmyśle wzroku. Czy jego dominacja ma wpływ na popularność treści pornograficznych, szczególnie wśród mężczyzn?
To zbytnie uproszczenie. Moje wcześniejsze stwierdzenie było bardziej ogólne – ludzie badają otaczający ich świat w szczególności zmysłem wzroku. To nie dotyczy tylko seksu. Rozpoznajemy się patrząc na kogoś. Orientujemy się w przestrzeni i rozpoznajemy zagrożenia w największym stopniu opierając się na wzroku – to nasz dominujący zmysł. W seksie też jesteśmy wrażliwi na bodźce wzrokowe. Dość niesłusznie przypisuje się zainteresowanie pornografią tylko mężczyznom – statystyki pokazują, że w naszym kręgu geograficznym i kulturowym jedna trzecia użytkowników popularnych stron z pornografią to kobiety. W niektórych krajach jest to nawet połowa.
Czy to efekt zmian kulturowych, wzrost znaczenia wyglądu ciała, emancypacja i większa odwaga, czy raczej kwestia dostępności treści pornograficznych?
Badanie wzorców korzystania z pornografii to sprawa stosunkowo świeża. Nie dysponujemy wiarygodnymi danymi historycznymi, kobieca seksualność była przez długi czas skrępowana sztywnymi normami obyczajowymi, natomiast powszechna dostępność pornografii to kwestia raczej ostatnich 15-20 lat, w szczególności upowszechnienia szerokopasmowego internetu. Jednocześnie wydaje się, że na przestrzeni ostatnich dwóch dekad bardzo wzrosła otwartość kobiet wobec spraw seksualności, poszanowanie ich podmiotowości w tym zakresie, swoboda ekspresji własnych potrzeb.
A to może mieć wpływ na wzrost dbałości o swój wygląd wśród mężczyzn? Nie tylko w zakresie higieny, ale i estetyki?
Myślę, że tak, ponieważ jeśli przyglądamy się temu zjawisku w aspekcie wzajemnej atrakcyjności, to ta dbałość o wygląd jest jednym z głównych czynników. I to nie tylko na etapie nawiązywania znajomości, ale także budowania długofalowych relacji. Miło jest żyć, a więc i starzeć się, z kimś, kto dba o swą atrakcyjność, także tę zewnętrzną.
Kłania się tu syndrom mężczyzny w średnim wieku – samca intensywnie oglądającego się za młodszymi, atrakcyjnymi partnerkami.
To jeden ze stereotypów, choć nie pojawił się bez przyczyny. Fascynacja młodością i potrzeba potwierdzania swojej atrakcyjności jest dość powszechnym zjawiskiem. Mężczyzna, który zdobył partnerkę, odchował potomstwo, wcale nie chce rezygnować ze swojej seksualności. To rodzaj komunikatu, czasem krzyku: To nie koniec życia, jeszcze mogę, jeszcze nie przechodzę na emeryturę! I tu nawet nie chodzi o pozyskiwanie nowych partnerek, ale podtrzymanie wizerunku i spełnienia w sferze erotycznej, czegoś ważnego dla siebie samego, czy w istniejącym już związku.
Proszę też zauważyć, że dzisiaj gwałtownie zmniejsza się tabu seksualności w starszym wieku i to wśród obu płci. A to też sprzyja większej dbałości o wygląd, bez względu na upływ czasu. Zresztą, przecież doskonale wiemy, że pragnienie zachowania młodości jest odwieczne.
Czyli to stąd bierze się eksplozja zainteresowania zabiegami estetycznymi, potrzeba niwelowania objawów starzenia, owa obsesja młodości?
Mówiłem już, że wygląd jest ważny w perspektywie tego, jak jesteśmy odbierani społecznie, szczególnie w kategoriach atrakcyjności seksualnej. A młodość jest utożsamiana ze zdrowiem, witalnością, atrakcyjnością. Stąd pragnienie „zatrzymania młodości” towarzyszy człowiekowi od zarania dziejów.
Zainteresowanie zabiegami estetycznymi mającymi na celu poprawę wyglądu i „oszukanie czasu” wydaje się więc oczywiste z perspektywy powszechnej, naturalnej potrzeby. Postęp wiedzy i techniki, a także podaż odpowiadająca popytowi, prowadzi do większej dostępności i przystępności takich zabiegów.

Czytaj też – dr n. med. Piotr Niedziałkowski: Piękno zależy od zdrowia
A jak zadowolenie z wyglądu wpływa na inne aspekty naszego życia – relacje partnerskie, seks, powodzenie społeczne i zawodowe?
Zadowolenie z własnego wyglądu idzie zwykle w parze z wyższą samooceną i pewnością siebie w kontaktach z otoczeniem, a także większym zadowoleniem z aktywności seksualnej. Co więcej, badania naukowe pokazują, że osoby zadbane, wizualnie atrakcyjne są również zwykle lepiej postrzegane i traktowane przez otoczenie. Są np. preferencyjnie traktowane podczas rekrutacji, postrzegane jako bardziej kompetentne, łatwiej pozyskują klientów, więcej zarabiają. Jest w tym oczywista niesprawiedliwość, bo trudno oceniać kompetencje, czy obdarzać kogoś zaufaniem tylko na podstawie wyglądu, jednak takie są fakty.
Czy w takim razie kosmetyka i medycyna jest w stanie sprostać naszym wymaganiom w zakresie poprawiania wyglądu? Co się dzieje, jeśli nie możemy spełnić naszych oczekiwań?
Ani kosmetyka, ani medycyna nie mają nieograniczonych możliwości, a nasze oczekiwania często bywają nierealistyczne. Nie jestem specjalistą w tych dziedzinach, mogę się raczej odnieść do tego z perspektywy ludzkiej psychiki i emocji.
Samoakceptacja nie może zależeć jedynie od wyglądu i trudno ją sobie zapewnić uporczywie poprawiając urodę.
Jakie są w takim razie zdrowe granice dbania o wygląd? Jak nie zrobić sobie krzywdy?
Generalnie we wszystkich sferach życia sprawdza się zasada złotego środka, umiarkowania. Coś, co jest skrajnym, ekstremalnym dążeniem, np. skrajne odchudzanie czy objadanie się, odbiega od wzorca zdrowia.
Druga rzecz – jak wiadomo najbardziej szczęśliwe są osoby, które maja nieco mniej rozbudowane oczekiwania. Nie chodzi o to, by być pustelnikiem, żyć w szałasie i żywić się korzonkami, ale jeśli nasze potrzeby, oczekiwania są nienasycone, to nigdy nie osiągniemy stanu spełnienia, a więc i szczęścia. Ciągle będziemy rozedrgani w swym dążeniu do „więcej” i „lepiej”.
To chyba pierwszy krok do popadnięcia w chorobę?
Obsesyjne zainteresowanie wyglądem jest objawem zaburzenia zdrowia psychicznego. Poczucie niskiej wartości, ciągłej niedoskonałości, myślenie: muszę być jeszcze lepszy, powoduje zachowania kompulsywne – katorżnicze ćwiczenia, restrykcyjną dietą, nieustanne poszukiwanie zabiegów poprawiających efekty poprzednich zabiegów.
Czy to już dysmorfofobia?
Dysmorfofobia to zaburzenie które diagnozuje się w spektrum obsesyjno-kompulsywnym, przede wszystkim związane z zaburzonym postrzeganiem swego ciała, jako cały czas zniekształconego lub wymagającego korekty. Często dotyczy to naprawdę niewielkich odstępstw od wyidealizowanych rozmiarów, kształtu czy symetrii, które urastają do rangi bardzo poważnego problemu.
Jednym z takich objawów w sferze seksualności jest dysmorfofobia genitalna, czyli dotycząca zewnętrznych narządów płciowych. W efekcie osoba taka często ma problemy w nawiązywaniu relacji intymnych, jak również kompleksy, które rzutują na inne sfery życia. Może to skłaniać do uporczywego poszukiwania różnych zabiegów, np. powiększania penisa przez mężczyzn, czy chirurgicznej korekty sromu u kobiet. W przypadku wspominanej obsesyjności, różne zabiegi mogą być wielokrotnie powtarzane i nigdy nie przynosić oczekiwanego efektu.
Ale często takie zabiegi nie tylko poprawiają samopoczucie, ale także korygują fizjologiczne dysfunkcje, czy np. problemy pooperacyjne.
Oczywiście, i wtedy mogą poprawiać samoakceptację i funkcjonowanie. Jeśli jednak takie dążenie jest nieproporcjonalne do problemu i wiąże się ze stałym brakiem zadowolenia, należy zwrócić uwagę na problemy psychiczne, bo wówczas same zabiegi nie będą remedium na dany problem.
Muszę panu powiedzieć, że z pewną przykrością patrzę na te osoby, które wchodzą na ścieżkę wykonywania szablonowych zabiegów, których efektem są identyczne, nienaturalnie napompowane usta, jednakowo korygowane twarze. Nawet jeśli są to popularne wzorce, naśladowanie celebrytów czy trendy utrwalane w mediach społecznościowych, to w przypadku takich klonów zanika cała indywidualność wyglądu, która dodaje nam uroku.
Ten trend to efekt rozwoju social mediów, płynących zewsząd inspiracji uruchamiających zaburzenia dysmorfobiczne?
O gustach się nie dyskutuje, ale skala zjawiska narasta, obserwujemy coraz więcej przypadków obsesyjnego zaabsorbowania wyglądem. Trudno powiedzieć, żeby social media same z siebie powodowały zaburzenia, dzieje się tak jednak, kiedy trafiają na podatny grunt i są używane bezrefleksyjnie. W tym sensie jestem coraz bardziej zaniepokojony wpływem social mediów na psychikę, szczególnie osób młodych, podatnych na manipulację, doświadczających kompleksów związanych z rozwojem swego ciała. Wyraźnie widzimy już, że nadużywane media społecznościowe przyczyniają się do występowania problemów psychicznych, szczególnie związanych z niskim poczuciem własnej wartości, depresyjnością, objawami lękowymi.
To trzeba leczyć?
Podobnie jak w przypadku każdej choroby która zaburza funkcjonowanie człowieka, staje się źródłem złego samopoczucia psychicznego, może prowadzić do destrukcyjnych aktywności. W tym przypadku mówimy akurat o obsesyjnym zaabsorbowaniu wyglądem i kompulsywnym poddawaniu się zabiegom, które przestają już w czymkolwiek pomagać. Wtedy zdecydowanie zalecane jest jak najwcześniejsze interweniowanie przez specjalistów zdrowia psychicznego, konsultacja i leczenie. No i oczywiście terapia przyczynowa.
Wspominał pan o znaczeniu równowagi, pewnej powściągliwości oczekiwań w naszej drodze do życiowego spełnienia. Niedawno ukazała się kolejna pana książka na ten temat – SpełniONy. Poprzednia nosi tytuł: SpełniONA. Czym różnią się pragnienia mężczyzn i kobiet?
Książki są rzeczywiście dwie, ale ich celem jest w dużej mierze integracja, bo nie możemy postrzegać płci tylko z punktu widzenia odmienności. Powinniśmy starać się zrozumieć pewne uniwersalne potrzeby, które mogą być wyrażane w różny sposób, na podstawie różnych wzorców kulturowych. To jedna rzecz.
Druga to fakt, że większe szanse spełnienia, poczucia satysfakcji, dobrych relacji z innymi mamy na ścieżce poznania siebie, rozumienia tego co mnie kształtuje, co wpływa na moje dążenia. Ważne jest poznawanie i pokonywanie własnych trudności i ograniczeń, tak by tworzone relacje nie były remedium na osobiste problemy, żeby partner / partnerka nie byli niezbędnym czynnikiem wzmacniania poczucia własnej wartości, tylko stanowili dopełnienie naszego bycia na świecie i tworzenia nowej wartości.
A zmieniające się wzorce kulturowe, pozycja mężczyzny i kobiety? Kobiety stawiają wymagania, mężczyźni są coraz bardziej zagubieni. Komu dzisiaj jest łatwiej?
Dzisiaj funkcjonujemy w sieciach w których role przyznawane płciom są mniej sztywne, przynajmniej w tych społecznościach, które prezentują wzorce bardziej liberalne. Generalnie wszystko zmierza w kierunku możliwości tworzenia bardziej zindywidualizowanego obrazu siebie i budowanych relacji.
I tutaj wracamy do wyzwania dla samoświadomości. Wiele problemów wynika ze swoistego miotania się w chaotycznej przestrzeni niezrozumienia siebie, działania na zasadzie prób i błędów, poszukiwania, które nie od razu, nie zawsze, kończy się sukcesem. Obok zrozumienia samego siebie, wiele zależy od tego w jakim środowisku żyjemy, na ile dopuszcza ono bardziej elastyczne wzorce, różnorodność. Z kolei duża swoboda otwiera możliwości, ale wprowadza często niepewność. Jeśli nikt nie mówi nam w jakim szablonie musimy się zmieścić, mamy więcej swobody, ale i przyjmujemy na siebie większą odpowiedzialność. To ciężar upragnionej wolności, który nie każdy daje radę od razu udźwignąć, a wówczas może potrzebować pomocy, wspierającego otoczenia, wiedzy, a czasem pomocy specjalisty.
