W dniach 26-28 września w Warszawie odbędzie się XXIII Międzynarodowy Kongres Medycyny Estetycznej i Anti-Aging, jedno z najważniejszych wydarzeń branżowych w Europie. O wyzwaniach stojących przed lekarzami, potrzebie edukacji i nowych trendach w medycynie anti-aging rozmawiamy z dr Edytą Adamczyk-Kuterą, Przewodniczącą Komitetu Organizacyjnego Kongresu.
Edukacja i bezpieczeństwo w medycynie estetycznej
Jednym z celów działalności Polskiego Towarzystwa Medycyny Estetycznej i Anti-Aging jest edukacja i upowszechnianie dobrych praktyk w zakresie medycyny estetycznej, w tym tego kto je wykonuje. Jak ocenia pani obecną sytuację w tym zakresie?
Dyskusja na temat miejsca lekarzy i kosmetologów na rynku medycyny estetycznej toczy się od dawna. Ale przyznam, że niewiele się w tym zakresie wyjaśnia. Powstał wykaz zabiegów, które powinny być wykonywane wyłącznie przez lekarzy, toczą się rozmowy w różnych instytucjach, także na poziomie ministerialnym, jednak konkretnych decyzji na razie brak.
Rosnąca liczba powikłań – jak reagować?
Tymczasem ilość wykonywanych zabiegów rośnie, skala działań niepożądanych i powikłań także. Co możemy z tym zrobić?
Myślę, że ważne są tu oddolne działania edukacyjne. Niedawno zorganizowaliśmy akcję „Bez dyplomu nie dotykaj”, mającą na celu zwrócenie uwagi na kwestie bezpieczeństwa i ryzyko jakie podejmują pacjenci korzystając z zabiegów u osób bez uprawnień. Bo widzimy, że nie tylko rośnie liczba powikłań, ale obserwujemy też zjawiska długofalowe, związane z wielokrotnym wykonywaniem zabiegów przez tych samych pacjentów.
Na naszym Kongresie będzie o tym mówiła profesor Joanna Czuwara, która jest histopatologiem i obserwuje zmiany w tkankach wynikające z podawania różnych, często nieznanych pacjentom, preparatów. W efekcie następuje skumulowanie ich działania i nagle, nawet po podaniu sprawdzonego kwasu hialuronowego, mamy poważne powikłania o podłożu zapalnym. Stąd pytanie tego wykładu, pewnie retoryczne, czy ostatni specjalista wykonujący zabieg danemu pacjentowi bierze odpowiedzialność za całą historię jego aktywności na polu estetycznym?
I co wówczas robić?
Cóż, niezbędny jest tu skrupulatny wywiad, a jeśli pacjent nie wie co i kiedy pozwolił sobie wstrzyknąć, to szczególna ostrożność.
Skóra jako narząd – odpowiedzialność lekarza
Właśnie pomyślałem, że od tak dawna piszę o medycynie i obserwuję zabiegi, że spokojnie mógłbym panią ostrzyknąć… Naprawdę, wiem jak to się robi!
Pewnie tak, bo to nie jest skomplikowane technicznie. Ale nie chodzi tylko o umiejętność, lecz o wiedzę w jaki narząd ingerujemy.
Skóra to narząd immunologiczny. Więc w przypadku zabiegów medycyny estetycznej, polegających na głębokim podawaniu preparatów, wszczepianiu implantów, oddziaływaniu wysokich energii, nie chodzi o pielęgnację skóry, ale o funkcjonowanie tego organu i całego organizmu. To ingerencja w całe ludzkie ciało! Trzeba wiedzieć jakie reakcje uruchamiamy, co się może wydarzyć. I wziąć za to odpowiedzialność, umieć poradzić sobie z reakcjami niepożądanymi.
Kształcenie lekarzy i formalne uprawnienia
Pojawia się tu kwestia merytorycznego i formalnego kształcenia, także lekarzy. Jaka jest wartość zaświadczeń i dyplomów, które przez lata były wydawane przez różne podmioty?
Zakres kształcenia nigdy nie był uregulowany wspólnymi wytycznymi, nawet na państwowych uczelniach medycznych. A co dopiero w szkołach prywatnych, które do dzisiaj tworzą kierunki studiów zgodnie z biznesowymi trendami.
Historycznie kształcenie w zakresie medycyny estetycznej zaczęło się w dwóch głównych ośrodkach, powiązanych ze stowarzyszeniami lekarskimi. Ale ani jeden ani drugi nie miał formalnych uprawnień edukacyjnych. Oczywiście, lekarze posiadający prawo wykonywania zawodu, zawsze mogli takie zabiegi wykonywać, ale nie wynikało to z faktu posiadania tych dyplomów.
Z biegiem lat pojawiło się wiele różnych podmiotów, o zróżnicowanym statusie, oferujących kursy i szkolenia dające wiedzę i satysfakcję z powieszenia ładnego dyplomu na ścianie. Ale nie wiązało się to z formalnymi uprawnieniami.
Coś się jednak w tym zakresie zmieniło.
Dzisiaj, w związku z formalnym uznaniem medycyny estetyczno-naprawczej jako umiejętności lekarskiej, zdanie egzaminu daje oficjalne uprawnienia, wyróżniające spośród lekarzy wykonujących takie zabiegi.
Nowa jakość egzaminów w medycynie estetycznej
Wasze towarzystwo przeprowadziło już pierwsze egzaminy, ale zostały one wstrzymane. Dlaczego?
Publikując listę umiejętności lekarskich Ministerstwo Zdrowia nie wskazało konieczności określenia minimalnych kryteriów, nie tylko zresztą w zakresie medycyny estetyczno-naprawczej, ale także innych umiejętności. Zostały one ustalone i opublikowane w czerwcu tego roku. Można więc składać nowe wnioski o przystąpienie do egzaminu. My kolejny planujemy w listopadzie.
Kongresy i konferencje – czy rynek jest przesycony?
Wasz kongres jest jednym z najstarszych i najważniejszych forum edukacji i wymiany doświadczeń. Ale nie jedynym. Nie uważa pani, że następuje przesyt tego rodzaju wydarzeniami?
Przez długie lata odbywały się dwa spotkania w roku – nasze i dermatologów estetycznych. Po pandemii pojawiło się znacznie więcej aktywności w tym zakresie, nie tylko organizowanych przez stowarzyszenia lekarskie, ale także firmy, choć one skupiają się głównie na prezentacji swej oferty. Zmieniła się też forma korzystania młodego pokolenia lekarzy, zainteresowanych spotkaniami online, bezpośrednimi szkoleniami, pokazami. Dlatego trzeba odpowiednio modyfikować ofertę, by była ona atrakcyjna.
Nasze towarzystwo wykracza znacząco poza formułę spotkań dermatologów, problematykę estetyki skóry. Dzisiaj wiemy, że jest wiele obszarów terapeutycznych, którymi musimy się zaopiekować, by uzyskiwać trwałe efekty estetyczne.
Długowieczność i nowe kierunki rozwoju
Chociażby tak popularna dzisiaj długowieczność…
Właśnie! Ideą jest przeciwdziałanie starzeniu, także mentalnemu. Staram się przekonywać kolegów, że musimy poszerzać swoje kompetencje, nawiązywać współpracę z fizjoterapeutami, osteopatiami, ale też dietetykami, psychologiami i innymi specjalistami. Naszą misją powinno być promowanie edukacji zdrowotnej, szeroko rozumiany life coaching.
Program XXIII Międzynarodowego Kongresu Medycyny Estetycznej i Anti-Aging
Znajdzie to odzwierciedlenie podczas kongresu?
Oczywiście! Jego program ma inspirować kolegów do pogłębiania relacji z pacjentami. Oni powinni czuć, że lekarz medycyny estetycznej i przeciwstarzeniowej jest życiowym przewodnikiem, który nie tylko likwiduje zmarszczki, ale podpowiada jak dbać o cały organizm, wykrywać zagrożenia związane z chorobami, spowalniać starzenie. A jednocześnie chcemy odczarowywać uprzedzenia i mity.
Będzie więc sesja urologiczna, ginekologiczna, obesitologiczna, a także wykłady związane z hormonoterapią, znaczeniem mikrobioty, predyspozycjami do uprawiania określonych sportów i wiele innych. Będą też zabiegi na żywo.
Chciałabym, by wzorem konferencji Beauty Thru Science w Sztokholmie, na którą zresztą będziemy zapraszać koleżanki i kolegów, było u nas więcej dyskusji, wymiany opinii i doświadczeń. Taka aktywność wyzwala energię, daje uczestnikom więcej korzyści ze spotkania.
Dlaczego warto wziąć udział?
A jak ocenia pani aktualne zainteresowanie kongresem?
Mówiłam już, że rynek przesycony jest aktywnościami konferencyjnymi i szkoleniowymi. Nasz kongres ma ponad dwudziestoletnią tradycję i międzynarodowy prestiż. Ale nie zwalnia nas to z dbania o poziom merytoryczny i poszukiwania coraz bardziej atrakcyjnej formuły wymiany doświadczeń. Porządkujemy obecnie przestrzeń po zawirowaniach personalnych i organizacyjnych, które miały miejsce w Towarzystwie. Ale działamy z zaangażowaniem i sprawnie. Mam więc nadzieję, że kongres przyciągnie lekarzy zainteresowanych wymianą doświadczeń i rozwojem w najlepszym towarzystwie.
Rozmawiał: Wieńczysław Zaczek
